Friday, November 27, 2015

nie rozumiem

Nie rozumiem.

Obserwuję Polaków w koło... i zastanawiam się, jak to jest żyć z dnia na dzień, ale nawet nie wykorzystując tego dnia w stu procentach. Jak to jest marnując czas na NIC. Jakie myśli ma taka osoba i gdzie znajduję poczucie szczęścia?
Zastanawiam się, jakby to było, gdyby nie moja pasja, która popchnęła mnie do zrobienia rzeczy "niemożliwych". Jak to jest, że młodzi ludzie nie wierzą w to, że ich życie może być równie kolorowe jak te z amerykańskich filmów. Jak to jest, że mówisz "nie potrafię" i nawet nie próbujesz "potrafić". Jak to jest, gdy nie masz celu? Jak to jest, gdy nie zna się słowa inspiracja, wiara w siebie, wyobraźnia, marzenia? Gdy słowa to tylko puste samogłoski i spółgłoski, gdzie nie widać większego sensu? Jak to jest gdybym i ja taka była?

Dlatego jestem wdzięczna za to, że moja pasja nigdy nie przetrwała trwać. Nie posiadałam wrodzonego talentu... na każdy krok, ruch musiałam ciężko pracować... nawet nie byłam muzykalna.  Może taka doskonałość, którą jedynie w tańcu chciałam uzyskać (no i oceny w szkole do czasów gimnazjalnych) doprowadziła mnie do poczucia, że ciężką pracą mogę coś osiągnąć. Poddawałam się milion razy w życiu, ale nigdy nie przestawałam się podnosić. Może dlatego, że nigdy nie odczuwałam presji osób z zewnątrz... presja, którą tworzyłam samą sobie była największym wyzwaniem (wciąż jest). Moja mama zawsze mnie uspokajała i starała się zmniejszyć moje ambicję bo widziała, jak bardzo męczę się, by być najlepsza w każdej rzeczy. Skąd te samozaparcie już od dziecka? Jak to jest ze mam 22 lata i chętnie napisałabym książkę o swoich przeżyciach, bo patrząc z perspektywy czasu są niesamowite. Moja historia motywuję samą mnie w każdy momencie. Jak to jest, że dziecko z małego miasta dało radę.
Pamiętam sytuacje, kiedy z paniki paraliżowało mi całe ciało, gdy byłam w sytuacjach, gdzie miałam ochotę zamknąć oczy i znaleźć się w swoim domu w Polsce, a jednak musiałam stawiać czoło sytuacjom, które nie należały do łatwych. Znajomi mówili mi "Ty to pechowa jesteś". A ja teraz wiem, że to było po to, by nauczyć mnie (w przyspieszonym tempie) życia.  Częstotliwość sytuacji, które doprowadzały mnie do poczucia odpowiedzialności, radzenia sobie samej w warunkach ekstremalnych, niezależności finansowej, zaradności ... ta częstotliwość była 100x większa niż w Polsce.
Jestem wdzięczna za to kim jestem. Jestem wdzięczna za to, że kilka lat temu Bóg nade mną czuwał i dał mi pierwszy znak, bym poszła na przód. Mam nadzieję, że osoby, które marnotrawią tak cenny czas, który może być odebrany im w każdej chwili, kiedyś uświadomią sobie, że warto ŻYĆ.

Trzymam kciuki!
Linda

No comments: